Mam 31 lat i dwójkę fantastycznych dzieci. Przez ostatnie 8 lat byłem żonaty i pełen idealistycznych, wpajanych przez naszą kulturę, wizji świata, gdzie ludzie dobierają się w pary raz na całe życie, a wszystko się kończy jak w filmach romantycznych na „żyli długo i szczęśliwie”. Teraz wiem, że to bzdura i że w życiu można być pewnym tylko i wyłącznie jednej rzeczy – zmiany. Ani małżeństwo, ani posiadanie dzieci, niczego nie gwarantują.
W moim przypadku zmiana polegała na tym, że pewnego dnia moja żona powiedziała mi: ” Sorry, już Cię nie kocham, poznałam kogoś innego”.
Dla mnie to było tak jakby świat się zawalił i nie mogłem tego zrozumieć. Jak to możliwe? Czy na pewno? może za jakiś czas jej przejdzie? Przecież jesteśmy sobie przeznaczeni i tym podobne. Życie wali się dosłownie w jednej chwili jak domek z kart i nic nie jest takie jak było. Pojawia się cała masa toksycznych emocji, złość, zazdrość, smutek, poczucie braku sensu życia, odrzucenie, samoocena leci w dół. Pojawiały mi się nawet myśli samobójcze.
Każdy, kto doświadczył czegoś takiego wie o czym mówię. Około 3 miesięcy wiosennych w tym roku zajęło mi ogarnięcie się w nowej sytuacji i ułożenie sobie jakoś życia. Nie ukrywam, że z dużą pomocą Marcina (Adepta), który przy użyciu hipnozy i technik NLP pomógł mi wywalić z głowy kilka bzdur na swój temat i spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy. Wydaje mi się, że gdyby nie jego zaangażowanie, ten okres dochodzenia do siebie zająłby mi znacznie więcej czasu.
Dzisiaj, już z perspektywy kilku nowych relacji z kobietami oraz nowej wiedzy na temat kobiecych emocji i relacji damsko męskich, które poznałem przede wszystkim podczas szkolenia i z kilku e-booków, wiem że tak naprawdę moja relacja z żoną wyglądała bardzo źle już od dawna, choć nie zdawałem sobie z tego sprawy. Przez wiele lat byłem lamerem , excuzerem bez wartości w oczach żony, który żył z poczuciem braku wyboru, inwestującym w związek i nie oczekującym niczego w zamian. Dopiero teraz widzę, że tak naprawdę ja też byłem nieszczęśliwy w takiej relacji, ba, wiedziałem to nawet wcześniej, ale myślałem, że tak już jest i nic się z tym nie da zrobić. Byłem jak żaba, żyjąca w głębokiej studni, która widząc skrawek nieba myślała, że na świecie nic innego nie ma, nie można sięgać po nowe, ciekawe rzeczy, że należy siedzieć cicho i nie marudzić, ciesząc się z tego co jest, bo przecież mogło być gorzej.
Znam Marcina od kilkunastu lat, widziałem jego przemianę na przestrzeni tych lat, od dawna wiedziałem, że organizuje z chłopakami z WL szkolenia z uwodzenia, ale kiedyś nie sądziłem, że kiedykolwiek mi będzie ono potrzebne. Jakiś czas temu zacząłem mieć ochotę i postanowiłem wybrać się na taki kurs. Zapisałem się więc na szkolenie Sopockie 2010 i pojechałem na nie z bardzo pozytywnym nastawieniem, a przede wszystkim z chęcią przeżycia czegoś nowego. W końcu co mogłem stracić?
Mogę chyba powiedzieć, że miałem już sporo ogólnego obycia z kobietami (w charakterze platonicznym, biznesowym lub przyjacielskim), więc nie zaczynałem zupełnie od początku, ale miałem kilka poważnych problemów, z którymi nie wiedziałem jak sobie poradzić. Przede wszystkim były to różne, bezsensowne obawy związane z podchodzeniem do kobiet i nawiązywaniem relacji, które już od początku miałyby mieć charakter intymny i erotyczny, czyli właśnie na przykład w klubach, gdzie ludzie przychodzą głównie po to, żeby takie relacje nawiązywać. Brakowało mi wiedzy i technik pozwalających do takich kontaktów stopniowo prowadzić.
Nie wiedziałem jakich reakcji mogę się po kobietach spodziewać, nie wiedziałem jak i o czym z nimi rozmawiać żeby to prowadziło do czegoś konkretnego, a większość znajomości kończyłem na etapie „przyjaciel” lub „miły kolega do spędzenia czasu i pogadania”. Byłem w stanie umówić się na spacer z dziewczyną poznaną przez kogoś znajomego lub przez Internet, ale na samą myśl o podejściu do dziewczyny idącej ulicą kolana zaczynały mi się trząść, a gardło zaciskało. Jakbym miał co najmniej stanąć do walki ze smokiem ziejącym ogniem.
O samym szkoleniu, poruszanych tematach i omawianych technikach można by napisać kilka skryptów. Jednak na mnie osobiście największe wrażenie zrobiły wyjścia do klubów i to, co się w nich działo. Zmiany jakie we mnie zachodziły były bardzo subtelne i nie mam pojęcia jak one się odbywały, ale były niesamowite. Pierwszego dnia bałem się podchodzić do kogokolwiek, ale gdy Rafał mówił, otwórz tamtą dziewczynę, powiedz to, zapytaj o tamto, to po prostu wstawałem i to robiłem. Na szkoleniu było w sumie 11 kursantów i 3 trenerów, ale trenerzy mieli czas dla każdego z nas. Dawali rady, pokazywali, mówili co było ok, a co trzeba poprawić, czasem podchodzili i w „brutalny” sposób kładli nam ręce na dziewczynach, z którymi rozmawialiśmy. Każdy wieczór wprowadzał zmianę w moim zachowaniu, a ja sam byłem zaskoczony tym jak zmienia się moje podejście do poznawanych dziewczyn, jak zmienia się moja śmiałość w dotykaniu ich i mówieniu rzeczy, których wcześniej nie byłem w stanie wydukać. Każdego kolejnego wieczoru, dochodząc z kobietami kilka kroków dalej niż dzień wcześniej, w pewnym momencie łapałem się na tym, że hej, nie wiem co teraz zrobić, nie mam schematu postępowania i technik, które należy zastosować. I utykałem w miejscu. Ale najciekawsze było to, że dzień później, na zajęciach, dowiadywałem się właśnie tego co było mi w tych sytuacjach potrzebne. Tak jakby szkolenie było zaprojektowane w taki sposób, żeby człowiek sam zauważał co już potrafi, z czym sobie jeszcze nie radzi i był ciekawy jak te przeszkody omijać. Tak przynajmniej było w moim przypadku.
Ale w tym wszystkim musisz pamiętać o najważniejszej rzeczy: nic się samo nie dzieje. To nie jest tak, że wszyscy, którzy zapisali się na szkolenie osiągali podobne wyniki, bo wiadome jest, że z grupy 9 praktykujących facetów, jednym będzie szło lepiej, innym gorzej. Ale decydującym czynnikiem w tym wszystkim jest Twoje zaangażowanie. Zaangażowanie i odwaga mierzenia się ze swoimi słabościami i lękami, bo koniec końców jest to wyścig z samym sobą – dobre rezultaty osiągali tylko Ci z nas, którzy chodzili do klubów, nawet pomimo kiepskiego nastroju czy zmęczenia, wykonywali zadania i nie rezygnowali nawet w sytuacjach, gdy efekty były dalekie od oczekiwanych. Trener może dać Ci wiedzę, ale niczego za Ciebie nie zrobi. Choć nie zawsze było łatwo, ja starałem się wykonywać wszystkie polecenia chłopaków z WL, pamiętać o ich wcześniejszych radach, a przede wszystkim nie dyskutować z nimi, przyznając przed samym sobą, że skoro to co wcześniej wiedziałem o kobietach nigdzie mnie nie zaprowadziło, to nie ma sensu kurczowo się tej wiedzy trzymać. Lepiej spróbować czegoś nowego.
Teraz, już po szkoleniu i wcześniejszej pracy z Marcinem, wiem jak powinny wyglądać prawidłowe relacje z kobietami – prawidłowe czyli takie, w których facet jest facetem, a kobieta kobietą i obie strony są z tego zadowolone. Bo wbrew powszechnej opinii uwodzenie nie jest manipulacją i wykorzystywaniem kobiet, ale raczej sprawianiem, aby kobiety czuły się w naszym towarzystwie po prostu dobrze. Szkolenie jest bardzo uniwersalne i skorzysta z niego każdy, bez względu na to czy jego celem jest poznawać i kochać się z jak największą liczbą dziewczyn, znaleźć sobie żonę, czy utrzymać przy sobie dziewczynę z długotrwałego związku. Wiem też jak powinien się zachowywać facet posiadający cechy atrakcyjne w oczach kobiety, a moją przemianę widzę nie tylko ja, ale też moja żona, która teraz chce byśmy znowu byli razem. Nawet mimo tego, że ja sam jeszcze nie wiem czego chcę na ten moment… pozdrawiam
Michał P.